Przejdź do treści
Szkoła Podstawowa nr 143 im. Stefana Starzyńskiego w Warszawie
WydarzeniaŻycie szkoły

Z pamiętnika drugoklasisty…

„O tym, jak nasza pani wymyśliła pracę domową dla rodziców, bo jest ich jakby 24…”

1.12.2022 r.
To był bardzo szalony dzień. Przyszliśmy do szkoły i musieliśmy czekać z chłopakami pod drzwiami klasy, bo w listopadzie i grudniu to są spotkania trójkowe. Według listy dzisiaj była kolej Karola, ale to było bardzo dziwne, bo zobaczyliśmy tylko jego tatę.
Punkt ósma weszliśmy do klasy, a tam stała taka wielka skrzynia. Wszyscy byliśmy ciekawi co to jest, ale pani powiedziała, że nic z tego nie rozumie, bo tata Karola zamiast przyjść z synem na spotkanie to przywiózł na wózku tę skrzynię zamkniętą na kłódkę.
– O rany! A nie przyszło pani do głowy, że Karol jest zamknięty w skrzyni za karę? – zapytaliśmy i nie czekając na odpowiedź (bo nasza pani z pewnością też to podejrzewała) rzuciliśmy się, aby pomóc koledze.
– Karol?! Jesteś tam?
– Masz jeszcze tlen?
– Odezwij się, albo zastukaj trzy razy!
Krzyczeliśmy do szpar w skrzyni, bo nie mogliśmy jej otworzyć – nie było klucza! Dodatkowo na skrzyni ktoś napisał kredą „nie otwierać przed dziewiątą”.
– Karol, nie martw się! Jeśli to twoja kara, to pewnie kończy się o dziewiątej i twój tata cię wypuści – krzyknęła Karolina. Postanowiliśmy posiedzieć tę godzinę przy skrzyni i wpatrywaliśmy się w wielki zegar wiszący na ścianie. W tym czasie nasza pani co chwilę wyglądała na korytarz, wypatrując taty Karola. W końcu on sam zajrzał do sali, bardzo uśmiechnięty, ale po chwili powiedział ze zdziwieniem;
– A gdzie jest Karol?
Żartowniś z tego taty Karola!
– No przecież zamknął go pan w skrzyni! – krzyknęliśmy.
– A tak! No pewnie! A teraz poważnie, widzieliście Karola? – zapytał zdenerwowany, po czym złapał telefon i zaczął dzwonić do swojej żony mówiąc coś bez sensu…
– … to ja dwie noce nie śpię przygotowując ten event, a ten się wysypia po meczu… – no a jak usłyszeliśmy o meczu to zapomnieliśmy na chwilę o Karolu. Nagle, tak jakoś 8.55 do sali wszedł… Karol! No to żeśmy się bardzo zdziwili, no bo w takim razie kto jest zamknięty w tej skrzyni?! Ale to był już ten czas, że pani pozwoliła nam oderwać kartkę i przeczytać wiadomość, która brzmiała mniej więcej tak „w skrzyni jest wielki skarb, musicie szukać wskazówek i odnaleźć klucz”. Karolina usłyszała jeszcze, jak tata Karola śmieje się i mówi coś w stylu „posag żony” ale chyba mu się coś pomyliło i może chodziło o posąg. Posąg to dziwny skarb do trzymania w skrzyni, ale i tak rzuciliśmy się do poszukiwań. W sali znaleźliśmy aż 4 wskazówki, więc podzieliliśmy się na zespoły. Na tych wskazówkach napisano, że mamy być „niewidzialni i niesłyszalni”, żeby nas nikt w szkole nie złapał, że chodzimy bez opieki. Pani była zachwycona, że my tacy cichutcy będziemy (bo przecież trwały lekcje), ale w czasie poszukiwań to trochę się denerwowała, bo chodziła po całej szkole, ale nas znaleźć nie mogła – tacy niewidzialni byliśmy! No a my znajdowaliśmy wskazówki i zadania, a jak zrobiliśmy te zadania, to mieliśmy się zgłaszać do różnych osób i one dawały nam kawałki puzzli z jakimś wyrazami. Pędem wróciliśmy do sali (o bieganiu nic nie było w liście…) i złożyliśmy całą wiadomość. To była zagadka, o tym kto ma klucz do skrzyni. Mieliśmy się udać do jaskini lwa, czyli gabinetu pani Dyrektor. Poszliśmy i faktycznie! Na szyi miała zawieszony mały kluczyk. Wypchnęliśmy Karolinę do przodu (bo ona dobrze działa na dorosłych) i ona powiedziała, po co przyszliśmy, a pani Dyrektor na to:
– Zapraszam do gabinetu.
Nasza pani zbladła i cicho szepnęła:
– Już po was…!
Ale my staraliśmy się nie okazywać strachu, a Karol to śmiechu, bo nie mógł opędzić się od swojego taty, który cały czas łaził za nami i robił nam zdjęcia. W gabinecie pani Dyrektor powiedziała:
– Drogie dzieci, jeśli chcecie klucz, musicie wykonać zadania.
No nie!? Serio?! Znowu???!!! I było chwilę zamieszania, bo wszyscy dorośli zaczęli szeptać, że nie, że zadania już były i że pani Dyrektor nie miała układać kolejnych zadań, ale nie ustąpiła. Odpytała nas z polskiego, a potem dała malutkie obrazki i kazała szukać różnic. Ciężko było je znaleźć i Karolina zapytała:
– A ile jest tych różnic?
– Nie wiem – odpowiedziała pani Dyrektor. – Jak już znajdziecie, to mi powiecie!
No nie!? Serio?! To ma być żart? Przy tym szukaniu to zajęliśmy cały gabinet, a Karol to poza różnicami znalazł nawet cukierki. No i w końcu dostaliśmy klucz! Znowu pobiegliśmy do sali, otworzyliśmy skrzynie, a tam PREZENTY i taka mała, biała karteczka, której zaczęliśmy się obawiać…
„To jest kalendarz adwentowy, który przygotowaliśmy my – wasi kochający rodzice. Codziennie możecie wylosować tylko jedną niespodziankę i podzielić się nią.” No to rozumiecie, że trochę się zmartwiliśmy, że tyle będziemy musieli czekać na te wszystkie niespodzianki, ale wtedy Karol szepnął:
– Nie martwcie się, w poniedziałek otworzymy aż trzy paczki – za sobotę i niedzielę!
I wtedy znowu bardzo się ucieszyliśmy, a w pierwszej torebce, którą wyciągnęliśmy były kolorowe, zimowo-świąteczne gumki do ścierania dla każdego z nas!* Pani powiedziała, że też bardzo się cieszy z tego kalendarza, bo będziemy go otwierać o ósmej rano, a to znaczy, że przestaniemy się spóźniać… No pewnie, to przecież oczywiste!
*95% wydarzeń przedstawionych w tej historii jest prawdziwa, 5% to fikcja literacka 😀